Agnieszka Rozwadowska - prezydentka od 1997-1999 roku

Zarząd: wiceprezydentka: Aleksandra Pudło, skarbnik: Irena Górny, sekretarz: Ania Zgierska

 

 

 

       Byłam czwartą z kolei prezydentką klubu. Funkcję objęłam w październiku 1997 r. Atmosfera w klubie była taka, że wszystkie broniłyśmy się przed tą funkcją – może trochę dlatego, że trzeba było się poświęcić bez reszty pracy społecznej, swój czas, energię, a poza tym po naszej pierwszej Prezydentce, którą była genialna Jadzia Grzbielowa trudno było dorównać jej osobowości. Po Jadzi prezydentką była Beata, która sobie świetnie poradziła, potem Ania Plater, tryskająca energią. Ja jak na Prezydentkę byłam stosunkowo młoda, miałam w 1997 roku 38 lat. Oczywiście bałam się, jak sobie poradzę, szczególnie po moich poprzedniczkach ale mój mąż, z którego zdaniem zawsze bardzo się liczę namawiał mnie zawsze do większych wyzwań. Na moją korzyść przemawiało duże doświadczenie – do klubu należałam już 6 lat, a i jeszcze przynajmniej rok wcześniej przygotowywałyśmy się do inauguracji klubu. Byłam pierwszym sekretarzem klubu i zawsze aktywną członkinią – wiedziałam więc jak klub funkcjonuje, jakie są struktury i miałam wizję jak klub powinien działać. Pierwszym moim zadaniem, które sobie wytyczyłam było znalezienie celu działalności. Od początku istnienia klub wspierał budowę ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych „Nadzieja”. Budowa ta pochłaniała wszystkie nasze „ciężko zarobione” pieniądze i trochę już klub był zmęczony tą formą działalności charytatywnej. Zaczęłam więc chodzić po szkołach specjalnych i ośrodkach, bo chciałam utrzymać kierunek wytyczony przez klub od początku istnienia - pomoc dzieciom niepełnosprawnym. Między innymi dotarłam do Ośrodka Wczesnej Stymulacji Rozwoju Małego Dziecka, który miał bardzo skromne środki i wyposażenie a zaangażowanie kierowniczki pani Rozety Michnik skłoniły nas do zbierania środków na ten cel. Zaprosiłam panią Rozetę na zebranie i klub zaakceptował mój pomysł. Oczywiście projekt „Nadzieja” pozostał nadal naszym sztandarowym celem. Najważniejszym wydarzeniem podczas mojej prezydentury była Konferencja „Wschód-Zachód”, która odbyła się w dniach do 15 do 17 maja 1998 r. Był to projekt współfinansowany przez fundusz Phare Dialog Społeczny. Projekt napisała Ania Plater i został on pozytywnie oceniony, Ania skończyła już kadencję, wobec czego organizacja tej imprezy spadła na mnie. Zabrałam się do tego zadania z całą energią. Pełny tytuł tego projektu brzmiał: „Uwarunkowania ekonomiczne i kulturowe społecznego zaangażowania kobiet w krajach Unii Europejskiej i Europy Wschodniej”. Konferencja odbyła się w Ustroniu w Regionalnym Leśnym Ośrodku Edukacji Ekologicznej „Leśnik”. Wzięło  w niej udział 51 osób z Francji, Luksemburga, Austrii, Litwy i Polski. Z polskich klubów obecne były : klub Kraków, Katowice, Gdańsk, Olsztyn, Warszawa, Zabrze. Z ramienia Federacji przyjechała Heidrun Konrad – przyszła Prezydentka Federacji, co podniosło rangę wydarzenia. W trakcie spotkania odbyły się wykłady, seminaria i dyskusje w grupach poświęcone: historii ruchu SI (Heidrun Konrad), wykład Renaty Ratuszyńskiej „Program przeciwdziałania przemocy w rodzinie” i Romana Kłosowskiego „Kobiety w trzecim sektorze”. Najciekawsze były dyskusje w grupach na tematy nas wszystkie interesujące np.: praca społeczna na rzecz społeczeństwa lokalnego – potrzeby, przeszkody, bariery; sposoby aktywizacji kobiet, rekrutacja nowych członkiń, zachęcanie do samokształcenia, nauki języków obcych; bariery ekonomiczne w działalności klubów; łączenie pracy zawodowej, życia rodzinnego i pracy społecznej; włączanie rodzin w działalność kulturalno-rozrywkową klubów. Obrady odbywały się dwa dni, poprzedzone były wycieczką do Krakowa i zwiedzaniem kopalni soli w Wieliczce. Konferencja udała się świetnie, wykłady bardzo zainteresowały uczestniczki, a szczególnie ciekawe były dyskusje w grupach – różne kraje, różne języki, różne doświadczenia. Szczególnie cenne było spotkanie przedstawicielek różnych państw – zachodnich – centralnych i wschodnich Europy. Nasza konferencja została wysoko oceniona także przez Fundusz Phare, w trakcie podsumowania w Warszawie nasz klub otrzymał wyróżnienie za świetnie wykorzystane środki. Główną formą naszej działalności i sposobem na pozyskiwanie funduszy był bal charytatywny w karnawale i loteria na Błoniach. Obie te akcje wymagały wielkiego nakładu pracy. Szczególnie loteria angażowała nas bardzo – trzeba było wyszukać sponsorów, zakupić fanty, dyżurować 2 dni na Błoniach. Ponieważ loteria w 1999 r. nie przyniosła zamierzonego dochodu, postanowiłyśmy zrezygnować z tej formy działalności. Wciąż wydawało mi się, że nasze rodziny stoją z boku i mało uczestniczą w życiu klubu, a mają czasami żal o naszą nieobecność w domu – zaproponowałam klubowi zorganizowanie Pikniku Integracyjnego. I tak w maju 1999 odbył się I Piknik Integracyjny klubu w pięknej scenerii górskiej w ośrodku harcerskim Wilczysko w Wilkowicach. Rozesłałam zaproszenia do rodzin wszystkich Soroptymistek i wreszcie z dziećmi, mężami spotkałyśmy się przy ognisku „na luzie”.

 

       W czasie tych dwóch lat było dużo kontaktów międzynarodowych – wizyta klubu Apeldoorn w październiku 1998, wizyta Beaty i Lilki na 40-leciu Unii Austriackiej, kurs języka angielskiego w Wilnie – brały udział Ania Wegert, Irena Górny, ja brałam udział w 60-rocznicy utworzenia klubu w Metz. Mieszkałam u Marcelle Maujean i byłam serdecznie przyjmowana przez nasze dwie chrzestne matki : Denise i Marcelle. Odbyły się dwa bale w restauracji Patria, pierwszy był tak udany, że ogłosiliśmy na koniec, że następny bal będzie przebierany. 13 lutego 1999 odbył się więc pierwszy bal przebierany. Był bardzo przyjemny, a przebrania uatrakcyjniły bal. Ja byłam myśliwym, a mój mąż Czerwonym Kapturkiem! Bale przebierane przetrwały do dzisiaj, jak i pikniki integracyjne! Podsumowując te dwa lata muszę stwierdzić, że byłam bardzo zajęta, ale praca w klubie dała mi dużo satysfakcji. Nauczyłam się pracy w grupie, zarządzania ludźmi, konieczności występowania publicznie, akceptowania zdania innych. Bardzo ciekawe były spotkania z klubami zagranicznymi, a przede wszystkim przyjaźń w klubie dawała najwięcej przyjemności.

 

 

Agnieszka Rozwadowska